czwartek, 30 stycznia 2014

Louis część 2

          Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Przede mną stał Louis Tomlinson! Mało tego. Przyjechał tu specjalnie dla mnie! Nie potrafiłam nic z siebie wykrztusić.  Stałam tylko i patrzyłam na tego cudownego chłopaka szeroko otwartymi oczami.
Louis zaśmiał się.
-I ty chciałaś, żebym pokazał ci się wcześniej?
-Nie wierzę.- Udało mi się z siebie wydobyć.
-Wiesz, że ja też nie?- Powiedział i założył okulary.- Jesteś piękniejsza niż sobie wyobrażałem.
Myślałam, że umrę. Stałam jeszcze chwilę wpatrzona w niego, a potem się otrząsnęłam. Uśmiechnęłam się do niego i zapytałam.
-Idziemy?
-Prowadź.- Odpowiedział biorąc swoją torbę.
          Szliśmy przez miasto, a ja by zamaskować moje zdenerwowanie, opowiadałam mu o moim mieście. Przechodząc koło wyjątkowych dla mnie miejsc zatrzymywałam się i wyobrażałam sobie jakby to było, gdyby Louis tu zamieszkał. Ciekawe czy wtedy moje nowe, wspaniałe wspomnienia byłyby z nim związane? Westchnęłam. Gdyby tu zamieszkał, byłabym najszczęśliwszą osobą na ziemi, ale tak się nie da. On jest sławny, należy do znanego zespołu, poza tym jego rodzina jest w Londynie, a on na pewno jej nie zostawi.
Stanęliśmy przed moim domem. Dwupiętrowy, niebieski, jednorodzinny z małym ogródkiem pełnym kwiatów. Weszliśmy do środka.
-Już jesteśmy.- Krzyknęłam stojąc w korytarzu, a moja mama wychyliła się z kuchni.
-O jak szybko! Jesteście głodni? Twój kolega pewnie tak… Po tak długiej podróży.- Mówiła przyglądając się Louisowi z uśmiechem.- Lucy, zanieś jego torbę na górę i sama zacznij się pakować… A ty chodź tutaj. Zaraz ci coś przygotuję.- Powiedział łapiąc go za ramię.
-Dziękuję pani bardzo. Z chęcią coś zjem, tylko najpierw zaniosę swoją torbę.- Powiedział Lou z oszałamiającym uśmiechem.
-Dobrze. Jak chcesz… Lucy pokaże ci gdzie masz ją odłożyć. I od razu zejdź na obiad. Nie mamy dużo czasu.- Powiedziała i wróciła do kuchni.
Zaczęliśmy wspinać się po schodach.
-Dlaczego masz się pakować i czemu mamy mało czasu?- Zapytał Louis. Odwróciłam się do niego z chytrym uśmieszkiem.
-Wiesz… Skoro ty możesz mi robić niespodzianki to i ja je mogę robić.
-Jaka to niespodzianka?- Zapytał patrząc na mnie podejrzliwie.
-Nie musisz się rozpakowywać, bo za niecałą godzinę jedziemy na tydzień nad jezioro.
          Siedziałam w pokoju i pakowałam swoje rzeczy do torby. Cały czas miałam przed oczami minę Louisa, gdy mu powiedziałam, że jedziemy nad jezioro. Bezcenny widok. Był zaskoczony, a zarazem rozbawiony.
-Pewnie uznał to za żart małolaty.- Powiedziałam cicho do siebie i zaśmiałam się.
Po chwili dotarło do mnie to, co powiedziałam. On na pewno ma mnie za małolatę. W końcu jestem od niego o 6 lat młodsza! Poza tym on jest sławny. Może mieć każdą dziewczynę, jaką zapragnie. Na pewno nawet przez myśl mu nie przeszło, żeby być ze mną. Dla niego jestem tylko przyjaciółką, a może nawet koleżanką… Osobą, która pomogła opanować mu polski. Pewnie przyjechał tu tylko dlatego, że chciał mi za to podziękować. Nic więcej. A ja się łudziłam…  Gdy w końcu zrozumiałam swoją sytuację, mimo że nie chciałam, po policzkach zaczęły spływać mi łzy.
-Spakowana?- Zapytał radośnie Louis wchodząc do mojego pokoju i rozglądając się z zaciekawieniem.
Jego wzrok przykuła ściana przy moim łóżku. Jego uśmiech zbladł.
-Nie mówiłaś, że jesteś fanką One Direction.- Patrzył na ścianę pełną plakatów z niedowierzaniem.
Po chwili milczenia zaśmiał się złośliwie.- No i pewnie wiedziałaś, że piszesz z TYM Louisem. Ale głupi byłem myśląc…- Nie dokończył. Przerwał w tym samym momencie, gdy się odwróciłam. Po policzkach wciąż spływały mi łzy.
- Wcale nie… Nie wiedziałam… Nie miałam pojęcia… Bo skąd… Przecież nic nie mówiłeś… Nie wiedziałam, że piszę z tobą… Ja serio… Polubiłam cię… Nie jestem fanką… W sensie jestem… Ale nie typową… Ja słucham tylko waszej muzyki… Nie interesuje mnie wasze życie prywatne.. Ja… Ja nie wiedziałam…- Mówiłam z przerwami, bo głos mi się łamał. Louis patrzył chwilę na mnie zszokowany. Nagle ukląkł przy mnie i mocno mnie objął.
-Przepraszam.- Szepnął z twarzą w moich włosach.
Przez jakiś czas, najpiękniejszy w moim życiu, siedzieliśmy tak przytuleni. Potem Louis się ode mnie trochę odsunął.
-Naprawdę przepraszam. Przestraszyłem się. Pomyślałem, że skoro jesteś fanką, to dokładnie wiedziałaś co powiedzieć, by mnie oczarować. Że to wszystko było ściemą, a ty chciałaś po prostu mieć dla siebie swojego idola. – Mówił patrząc mi prosto w oczy. Pokręciłam przecząco głową, a po chwili uśmiechnęłam się.
-A udało mi się ciebie oczarować?
-Hahahaha… I to jak! – Powiedział.- Przepraszam, że doprowadziłem cię do płaczu.
Znów pokręciłam głową.
-To nie przez to.
-A co się stało?- Zapytał, a w jego głosie można było usłyszeć troskę.
-Po prostu zrozumiałam, że jestem dla ciebie za młoda i że traktujesz mnie jak koleżankę. Tylko jak koleżankę.- Mówiąc to spuściłam wzrok. Nie byłam w stanie na niego patrzeć.
-Jak mogłaś tak pomyśleć?!-Krzyknął na mnie, aż podskoczyłam.- Wyjaśnijmy sobie coś. Podobasz mi się tak bardzo, że nawet sobie nie wyobrażasz. Nigdy nie pomyślałem, że jesteś dla mnie za młoda, więc ty też nie możesz tak myśleć.
Spojrzałam na niego. Był pewny swoich słów. Uśmiechnęłam się.
- To był rozkaz?- Zapytałam, a Louis się roześmiał.
-Tak! W razie złamania rozkazu czeka cię surowa kara.- Powiedział ze śmiechem.
-Już się boję.- Powiedziałam i również się roześmiałam.
-Dobra, dobra… Pakuj się, bo nie zdążymy.- Powiedział Lou, przypominając mi o wyjeździe.
          Siedzieliśmy razem z tyłu wtuleni w siebie. Mam z przodu radośnie trajkotała, tata udawał, że ją słucha i wyczekiwał momentu, by móc zrobić głośniej radio… To będą cudowne wakacje.

-------------------------------------------------------------------------------

Mam nadzieję, że się podobało.
Tosia.

1 komentarz: