Dryń… Dryń… Dryń… To mój budzik. Jej. Muszę go wyłączyć, bo inaczej…
-Lucy, wyłącz ten cholerny budzik, bo zaraz go
rozwalę!- Krzyknęła moja siostra ze swojego pokoju.
Pobiegłam czym prędzej i go wyłączyłam. Wróciłam do
kuchni, gdzie już siedziała moja mama.
-Słońce, po co codziennie ustawiasz ten budzik skoro
i tak wstajesz wcześniej?- Zapytała mama robiąc kakao.
-Wiem mamuś, ale w końcu mogę zaspać, a tego nie
chcę.- Powiedziałam siadając do stołu i kończąc swoje śniadanie. Mama
uśmiechnęła się podstępnie.
-No oczywiście, bo przecież dzień bez zobaczenia cud
chłopaka z gitarą, to dzień stracony.
-Mamuś! Dobrze wiesz, że nie o to chodzi. Obiecałam
sobie, że przez całe wakacje będę codziennie biegać 20 km i mam zamiar w tym
wytrwać.- Powiedziałam lekko speszona. Czułam, że policzki zaczynają mnie
palić. Mama tylko szerzej się uśmiechnęła. Szybko skończyłam śniadanie,
założyłam adidasy i wybiegłam z domu.
Mama miała po części rację. Codziennie rano wstaję o 7:30, by móc pójść
pobiegać i zobaczyć niesamowitego chłopaka. Od początku wakacji, a jest koniec
lipca, biegam tą samą trasą przez londyński park. Co dzień widzę w nim
przystojnego chłopaka, który każdego poranka przychodzi w to samo miejsce i gra
tam na gitarze. Czasem nawet śpiewa. Niby robi to dla własnej przyjemności,
lecz jest tak niesamowity w swoim fachu, że posiadł wierną i hojną grupę fanów.
Na początku tylko go mijałam i podziwiałam jego piękne, czarne włosy, wysportowaną
sylwetkę i luźny image. Pewnego razu, gdy zatrzymałam się by zawiązać buta,
zagadał do mnie. Od tamtej pory codziennie rozmawiamy, ale tylko wtedy, gdy go
mijam, czyli dwa razy na dzień. Za mało jak dla mnie.
-Cześć!- Zawołał do mnie szatyn. Zatrzymałam się koło
niego, zdjęłam słuchawki i uśmiechnęłam się.
-Hej.
-Chcesz herbaty?- Zapytał siadając na kocu i
wyciągając termos.
-Oczywiście. Jaka tym razem?- Siadając obok niego.
-Jagodowo-malinowa z cynamonem.- Powiedział podając
mi kubeczek.- Prosto z Francji.
-Mmmm… Pyszna.- Powiedziałam rozkoszując się
smakiem.- Lepsza niż ta wczorajsza.- Dodałam z wyrzutem. Chłopak się zaśmiał.
-Wiem. Wczoraj nie trafiłem. Ale wiesz… W Japonii
jest to najpopularniejsza herbata.- Powiedział próbując się bronić.
-Wiesz, w Japonii żywią się wieloma paskudztwami.
Powinieneś wywnioskować, że herbata też do nich należy.- Odpowiedziałam biorąc
ostatni łyk.
Wstałam, otrzepałam spodnie i uśmiechnęłam się do
niego.- Ja się zbieram. Mam jeszcze 15 km do przebiegnięcia.
-Podziwiam cię.- Powiedział chłopak.- Dzień w dzień,
co rano biegasz 20 km i wcale się nie męczysz.- Zaśmiałam się.
-To ja cię powinnam podziwiać. Masz niesamowity
talent i zamiast grać koncerty na całym świecie, siedzisz w parku.- Teraz to on
się zaśmiał.
- Granie w parku jest o wiele ciekawsze. Można tu
miło spędzić czas, podziwiać przyrodę, a także poznać niesamowite osoby.-
Mówiąc to uśmiechnął się szelmowsko.
Pobiegłam dalej.
Pewnie już zauważyliście, że nie znam jego imienia. Jest mi tak o wiele
wygodniej. Niesamowitym jest myśleć o nim jak o tajemniczym nieznajomym. Poza
tym nie będziemy się wiecznie widywać. Pewnego dnia już go nie zobaczę i dzięki
temu szybciej zapomnę o tym cudownym chłopaku. Bądź co bądź taki przystojniak
na pewno ma dziewczynę. W takim wypadku wolę pozostać z nim w takich relacjach
jak teraz.
Biegłam przez park drogą powrotną. Zaraz miałam go zobaczyć, posłuchać.
Wybiegłam zza zakrętu i spojrzałam w miejsce, gdzie dziś rano piliśmy herbatę.
Nie było go. Zdziwiłam się. Zawsze był! Podbiegłam bliżej i zobaczyłam
wszystkie jego rzeczy tak, jak przedtem. Koc, a na nim termos, kubeczki i
gitara. Futerał leżał obok. Rozejrzałam się. Dookoła ludzie normalnie
spacerowali i nie zwracali uwagi na to miejsce. Spojrzałam w lewo i dostrzegłam
grupkę jego fanów. Podeszłam do nich.
-Przepraszam. Nie wiecie może, gdzie poszedł ten
chłopak, co tu gra codziennie?- Zapytałam z uśmiechem.
-Też się zastanawiamy. Około 30 minut temu jakiś
facet przybiegł po niego, coś mu powiedział i razem pobiegli w tamtą stronę.-
Powiedziała do mnie jedna dziewczyna i wskazała kierunek, z którego tu
przybiegłam. Musieliśmy się minąć.
-Ok. Już nie musicie się tym martwić. Poczekam tu na
niego.- Powiedziałam do tej grupki.
-Skoro chcesz…- Powiedziała ta sama dziewczyna i
poszła, a reszta za nią.
Wróciłam na koc, nalałam sobie herbaty i spojrzałam
na zegarek. Była 10:00. Poczekam na niego 2 godziny.
3h później.
Byłam lekko zdenerwowana. Do tego czasu powinien
wrócić, prawda?
-Kurcze.- Mruknęłam. Już wcześniej zadecydowałam, że
jak nie pojawi się przez ten czas, to zabiorę jego rzeczy do domu.- Chyba nie
mam wyboru.- Mówiąc to podniosłam się i zwinęłam jego rzeczy.
Od tamtego incydentu minęły dwa dni. Jak zawsze biegłam przez park,
lecz tym razem zatrzymywałam się na dłużej. Myślałam, że może w końcu przyjdzie
po gitarę. Niestety nic takiego nie miało miejsca. Cały czas dręczyła mnie
myśl, że może tego dnia po prostu się z nim minęłam, a on pomyślał, że ktoś mu ukradł
gitarę. Trzeciego dnia po południu miałam totalnie zepsuty humor.
-Znów go nie spotkałaś, co?- Zapytała moja młodsza
siostra siadając obok mnie na kanapie i włączając telewizor. Tylko westchnęłam.
-Strasznie mi głupio, że zwinęłam jego rzeczy. No i jeszcze
oddać ich nie mogę.- Lamentowałam.
-Nic na to nie poradzisz.- Powiedziała i zaczęła
oglądać wiadomości. Zdziwiłam mnie tym.
-Serio? Wiadomości? Chyba teraz leci twój ulubiony
serial.- Powiedziałam.
-Ciiii… Koleżanka powiedziała mi, że dziś będzie coś
ważnego o 1D.
-Aaaa. No tak. Ten twój zespół.- Powiedziałam
przewracając oczami.
-Ciiii…- Znów mnie uciszyła, bo nagle spikerka
zaczęła mówić o nich.
-…One Direction, wszystkim znany brytyjski boysband,
prosił, a konkretnie jeden członek, Niall Horan, o przekazanie bardzo ważnej
informacji.- Zaczęła mówić. Po chwili wskazała na ekran w górnym rogu, który
się powiększył. Był na nim Niall. Tak sądzę. Bardzo mi kogoś przypominał.
-Siema..- Zaczął mówić chłopak.- Mam do was małą
sprawę. Chodzi o to, że wcięło mi gitarę, która jest dla mnie bardzo ważna.
Zastawiłem ją w parku w centrum Londynu trzy dni temu. Wróciłem po nią
następnego dnia wieczorem, ale jej nie było. Wiem. To trochę nieodpowiedzialne
z mojej strony.- Powiedział z zakłopotanym uśmiechem.- Ale proszę tego, który
wziął moją gitarę, jej zwrot.- Na koniec uśmiechnął się i obraz zniknął.
Wróciła spikerka.
-Gitarę można dostarczyć pod adres xxxxxxxxxxx. Dla
szczęśliwego znalazcy przewidziana nagroda.- Powiedziała z uśmiechem.
Nie mogłam uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałam.
Siedziałam i tępo wpatrywałam się w lecące reklamy. Ciszę przerwała moja
siostra.
-Zakochałaś się w Niallu Horanie. Nieźle. Ale
dziewczyno! Ty masz jego gitarę!- Krzyknęła podekscytowana.- No i jeszcze czeka
na ciebie nagroda!
Dopiero po chwili te słowa do mnie dotarły. Od razu
pobiegłam do pokoju, chwyciłam gitarę, ubrałam się i popędziłam pod wskazany
adres. Na miejscu aż roiło się od osób z gitarami. Nie mogłam uwierzyć. Oni na
serio myślą, że wkręcą takiej gwieździe, że jakaś tandeta to jego gitara? No
cóż. Stanęłam w kolejce do jednego z wielu stolików i czekałam.
W końcu nadeszła moja kolej. Ostrożnie wyciągnęłam gitarę i podałam ją
osiłkowi w czarnym ubraniu i słuchawce w uchu. Mężczyzna dokładnie przyjrzał
się gitarze i uśmiechnął się do mnie.
-Sorry kotku, ale podróbka nie przejdzie. Tak to już
jest. Następny!- Powiedział do mnie facet, a ja stałam jak ogłupiała.
-Co?!- Krzyknęłam do niego z niedowierzaniem.- Chyba
sobie żartujesz? To jest ta prawdziwa! Umyj oczy człowieku.
Nagle ktoś złapał mnie za ramię i obrócił w swoją
stronę. To był Niall!
-Cześć.- Powiedział lekko się uśmiechając. Wszyscy
patrzyli w naszą stronę, myśląc pewnie, że chce uspokoić tę wariatkę. Osiłek
pewnie też tak pomyślał i chciał mnie odciągnąć od Nialla, ale ten powstrzymał
gestem ręki.
- Paul, ona przyniosła moją gitarę, to moja
przyjaciółka.- Powiedział spokojnie do niego i znów spojrzał na mnie z
uśmiechem. Tym razem przepraszającym.- Wybacz. To przez to zamieszanie Paul
stał się tak podejrzliwy. Już 10 moich gitar trafiło do mnie.- Powiedział
łagodnie.
-Nie ma sprawy.- Powiedziałam rozluźniając się i
oddając mu gitarę.
-Dziękuję ci…- Otworzył szeroko oczy. Pewnie dopiero
teraz zorientował się, że nie zna mojego imienia.
-Lucy.- Podpowiedziałam.
-Jak mogłem być takim kretynem? Codziennie z tobą
rozmawiałem, a nigdy nie zapytałem się ciebie o imię… Śmieszne. Zakochałem się
w dziewczynie, której imienia nie znałem.- Powiedział patrząc mi głęboko w
oczy. Uśmiechnęłam się.
-Śmieszne. Zakochałam się w chłopaku, którego
imienia nie znałam.- Powiedziałam, a on mnie pocałował.
-Jednego nie rozumiem.- Powiedziałam po pocałunku.-
W parku byłeś szatynem, teraz blondyn z ciebie. W ogóle inaczej wyglądałeś.
-Magia.- Mruknął mi do ucha i wziął mnie za rękę.
Uśmiechnęłam się.
-A tak na serio?
-A tak na serio to była stylizacja. Przecież gdybym
wyszedł o tak nawet do parku bym nie doszedł.
Od tamtej pory już zawsze byliśmy razem. Nasze poranne herbatki wciąż
się odbywały. Co więcej mój słodki idol zaczął ze mną biegać, a mnie zaczął
uczyć grać na gitarze. Oto moja nagroda!
----------------------------------------------------------------------------------
Hej. Mam nadzieję, że się wam podobało.
Chciałabym wam przypomnieć, że zasada 5 komentarzy wciąż obowiązuje. :)
Tosia.